piątek, 28 czerwca 2019

Chyba zanim będę nadal opisywać Afrykę, muszę opowiedzieć jak działa Fundacja i kto jest kto i jak to wygląda. Bo inaczej ciężko się będzie wam połapać.


A więc....Jak działa fundacja Tonga Heritage?
Założyła ją Dorota wespół z Braćmi. Działalność zarejestrowana jest w Malawi. Mają certyfikat, wszystko legalnie.








Dorota jest niesamowitą kobietą i zasługuje na osobną notkę.
Dorota spędza w Malawi tylko kilka miesięcy w roku. Resztę czasu poświęca na zarobkowanie za granicą. Pracuje to tu to tam i stara się zarobić jak najwięcej by dom zwany Open House działał.
Praktycznie to tylko dzięki niej ta fundacja funkcjonuje tak naprawdę.

Bracia którzy jej pomagają są wolontariuszami. Bridge, Chapasi, Yotamu, Verbal. To nauczyciele, artyści. Mają swoje rodziny w miasteczku, ale większość dnia spędzają prowadząc Open House. Bardzo sprawnie dzielą się tu obowiązkami. Czasami przyprowadzają swoją żonę z dziećmi by zajęła się kuchnią. Nie dostają pensji. Bo Dorota nie zawsze ma pieniądze by im zapłacić. Więc praca jest w sumie wolontariatem.
Dlaczego nazywają siebie Braćmi? Bo są to Rastafarianie. ( dready, Bob Marley i te sprawy) Wierzą w Jahwe, czytają Biblię, ale mają wiele swoich różnych reguł, których się twardo trzymają. Kiedy poznajemy te reguły, to niektóre wydają nam się dziwne, ale w sumie...są dobre. Tak po prostu...dobre. To ludzie z bardzo określonym podejściem do świata, życia i ludzi. Pozytywnym, pokojowym, wypełnionym miłością.

Tak więc Dorota i Bracia- pracują razem na rzecz Fundacji Tonga Heritage, a siedzibą Fundacji jest Budynek Open House.






Ze swoich pieniędzy które mają:

1) karmią tutejsze dzieci. I uczą je. Bo dom Open House prowadzi lekcje dla dzieci. Ale szczerze mówiąc, część dzieci przychodzi tu na lekcje tylko po to, by coś zjeść. Bo w domu nie zawsze jest co jeść. No i by się potem pobawić , jako że każde dziecko lubi się bawić. Więc Bracia uczą te dzieci popołudniami oraz karmią. Te dzieci, które uczą się tu systematycznie należą do grupy Nasza Klasa Tonga. Jest ich 30. One mają obowiązek przychodzić tu systematycznie na lekcje. Ale na co dzień potrafi ich tu przyjść więcej, dodatkowych. ( Bracia uczą je przydatnych tu przedmiotów i przydatnych czynności. Takich które pomogą im jakoś potem przetrwać.











2) Karmią biednych ludzi. Wspierają finansowo i rzeczami z naszych paczek, które do nich wysyłamy, najbiedniejsze rodziny. Kupują im produkty spożywcze. Albo z pieniędzy Fundacji, albo z pieniędzy przeznaczonych przez polskie rodziny celowo dla konkretnych rodzin malawijskich. ( Poprzez projekt Adopcja Serca). W tym celu pokonują czasami wiele kilometrów, na piechotę, niosąc toboły do okolicznych wiosek. Teren górzysty, upał. Nie jest lekko!

Tu na zdjęciu właśnie odwiedziliśmy jedną z Mam, która jest wspierana przez Fundację. Otrzymała fasolę, ryż, olej. Starczy jej to na wyżywienie rodziny na jakiś czas.









3) Wspierają okoliczne szkoły i uczniów ( przybory szkolne, plecaki, kreda, zeszyty itd- rzeczy te otrzymują w paczkach, które im wysyłamy)

4) Realizują inne projekty typu: zbiórki mleka dla dzieci które straciły matki, tak by starczyło na wiele miesięcy. Ubranka dla niemowlaków zanoszone są do pobliskiego szpitala, gdzie matki mogą wtedy otrzymać wyprawkę dla niemowlaka)


Praca nad tym wszystkim zajmuje im całe dnie. Będąc tutaj widzę ile czasu zajmuje głupie dojście do miasteczka by kupić spożywkę. Już po powrocie ma się dość. Bo gorąco, upał. A trzeba ugotować posiłek dla co najmniej 30 dzieci. W ogóle gotowanie na palenisku, przyszykowanie wszystkiego od podstaw zajmuje masę czasu. Po południu nauka dzieci. A potem padasz na twarz. I masz już dość.
Roznoszenie paczek po wioskach jest chyba najbardziej męczące. Ale daje wiele radości. zarówno obdarowanym, jak i obdarowującym. :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz