wtorek, 9 lipca 2019

Historia pewnego zdjęcia...czyli jak doszło do Święta Czekolady


Któregoś dnia, jeszcze w kraju, zobaczyłam na facebooku zdjęcie, jak bracia rozdają dzieciom po całej tabliczce czekolady! Przyszło ich w paczce więcej i zebranej garstce dzieci rozdali po całej czekoladzie!

Patrzyłam na te twarzyczki, na ich miny, wyrażające wszystko! Po raz pierwszy w życiu miały właśnie za chwilę, za sekundę, dostać swoja własną czekoladę! Całą dla siebie!




To zdjęcie tak bardzo utkwiło mi w pamięci, że nie mogłam o nim zapomnieć.


Postanowiłam zebrać tyle czekolad ile się da i wysłać tak, by wolontariusze mogli naprawdę dać każdemu dziecku po całej czekoladzie. Bez obawy, że zabraknie.
Z pomocą ludzi dobrej woli, zebraliśmy ok 200 czekolad. Same mleczne z orzechami, bakaliami, lub tylko mleczne. Żadnych gorzkich! :) Pojechały w 2 paczkach! 


Traf chciał, że kiedy przyjechaliśmy do Malawi, do Nkhata Bay, okazało się, że jest do odebrania na poczcie właśnie jedna z tych paczek z czekoladą! 120 czekolad! 

Stwierdziłam, że skoro w tym celu zostały zebrane...Tak, by każde dziecko dostało po całej, to nie ma na co czekać i trzeba to zrobić! 
Rozdać każdemu po jednej.
Urządziliśmy więc Święto Czekolady.

Brat Bridge rozesłał wici wśród dzieci, że "jutro mają przyjść wszyscy, kto chce". Czasami zbierają tylko dzieciaki ze swojej grupy podpopiecznych, z tzw "Naszej Klasy Tonga". To są dzieci, które się u nich uczą systematycznie. Jest ich około 30.
Tym razem Bridge powiedział, że "może przyjść kto zechce!!".

I stało się!!  :)   :)   :)  

W dniu imprezy dzieci zbiegało się coraz więcej i więcej! Najpierw bawiły się, tańczyły z braćmi, a ja ogarniałam te czekolady. Potem nadszedł moment rozdawania. 
I mimo tego, że kilka razy liczyliśmy dzieciaki, to stało się tak, że czekolad na koniec zabrakło! Bo zbiegały się dzieci zewsząd, że tak powiem.
A że nie chciałam żadnego przybiegającego obcego dziecka zostawić z pustymi rączkami, to pod koniec byłam zmuszona kroić czekolady na pół!
Ale żadne nie wyszło bez swojej porcji!
Na zdjęciach mamy jeszcze sytuację, kiedy dzieciaki są "planowe" i policzone. 





Tu część dzieci otrzymała dodatkowo od nas bandamki ( bandamki były przywiezione dla tej grupy Nasza Klasa) i część jest już rozdanych na zdjęciu
  






Potem zbiegło się tyle maluchów, że kroiłam czekolady, dwoiłam się, żeby nikogo nie pominąć i już nie miałam głowy do robienia zdjęć.














Z tą  czekoladą to jest tak, że te dzieci jej nie jedzą. Nie mają. Jeśli Dorota dostanie w paczce czekolady, to dzieciaki dostaną od niej kostkę raz na 2 tygodnie. I to jest wszystko. Jedzą zaś tę kostkę ok 7-10 minut. Liczyłam z zegarkiem w ręku! Po prostu nie gryzą jej, tylko liżą. Wkładają do buzi, liżą i wyjmują. Potem liżą wszystkie paluszki po kolei. Potem znów wkładają kostkę i wyjmują. Trzymają. Cieszą się, że ją mają. I znów liżą palce. I ten rytuał trwa ok 10 minut. Jedna kostka! 10 minut!!!







Więc jeśli należą do grupy szczęściarzy i dostają kostkę raz na 2 tygodnie, to wyobraźcie sobie, jak one się czuły, kiedy dostały calutką czekoladę, zapakowaną, tylko dla siebie? :) 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz