sobota, 13 lipca 2019

Tęsknimy


Piszę te posty już po powrocie. Tam, na miejscu, ciężko pisać.
A czemu? Ano...problem z netem. :)

Mamy ze sobą nasze smartfony. No ale nie podzwonimy sobie ani nic nimi nie zrobimy. Żeby cokolwiek działało, trzeba wykupic kartę. Z tego co kojarzę, są 2 firmy. Dorota kazała kupić Airtel. Tak zrobiliśmy. Dostaliśmy dzięki karcie nowy numer. 
Druga część aktywacji telefonu, to wykupienie doładowania.
Kupuje się doładowania w różnej cenie. 
I tu...zabijcie mnie...w ogóle tego nie ogarniałam. Zawsze robiła mi to Dorota. :)
Wpisuje się coś tam i potem dostaje się kilka sms-ów i należy wybrać jakąś opcję.
Wiem tylko tyle, że podobno to drogie. I najtaniej i najlepiej wybrać tak, że oprócz dzwonienia, mogę korzystać z facebooka i z messengera. 
I zero innego netu! 
Czyli nie odpalę sobie żadnej strony, nie sprawdzę w Google Tłumacz słówka po angielsku. Nic. Zero. 
Tak więc...bloga sobie nie założę. Światu mogę opowiadać co się u mnie dzieje jedynie na facebooku.

Z jednej strony ogromne uszczuplenie możliwości. A z drugiej...   odpoczynek od wszystkiego!
Nie mogę sprawdzić co w kraju słychać! Co na moich forach, które regularnie odwiedzam. Nikt nie zadzwoni. Nikt nie napisze sms-a. Zero pytań od pacjentów. Zero telefonów z domu. 

Tylko z dzieckiem utrzymywaliśmy kontakt na meesenderze. 

Wyciszyliśmy się od wszystkiego co europejskie. Od całej naszej polityki. Nie wiedziałam nawet jak się skończył strajk nauczycieli! 

Kiedy wredny kogut budził mnie o 3:30, mogłam tylko siedzieć sobie na ganku, pić kawę za kawą, palić fajka za fajkiem, patrzeć na ciemną Afrykę, na budzące się powoli słońce i zapisywać swoje myśli w telefonie w notatniku.  To były moje chwile tylko dla mnie.

Tęsknię.
Za ciszą. Za spokojem. 

Tęsknię także za słońcem, za upałem. Za ciszą i spokojem Afrykańskich ludzi. Za ich uśmiechem. Za ich życzliwością. Za ich smutkiem. Za prostotą dnia codziennego. Bez natłoku zbędnych emocji, jakimi się karmimy w kraju. Zupełnie bez sensu!
Tęsknię za Afryką.


Tęsknię za Dorotą. Za wszystkimi braćmi!  Jadąc tam, bałam się jacy oni będą. Czy ich polubię. I wiecie co? Nie da rady ich nie lubić!!!! Naprawdę!
Mimo, że mało rozmawialiśmy. Blokadą był brak znajomości przez nas angielskiego, by móc swobodnie o czymś rozmawiać. Ale...w ogóle nam to nie przeszkadzało! :)
Co do ważnych spraw, dogadywaliśmy się. I starczy.
Ludzie tam mają proste emocje. Bo wiodą proste życie. Pasowało nam to!
Nigdy i nigdzie nie naładowaliśmy tak akumulatorów jak tam.

Tęsknimy.
































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz