wtorek, 2 lipca 2019

Sklepy i handel


W miasteczkach są oczywiście sklepy. A że mieliśmy kasę, to wybraliśmy się do sklepu na zakupy. Chcieliśmy kupić trochę spożywki.
No cóż....
No cóż....
Sklep, jedyny wielki market w miasteczku, był duży! Tyle, że nie było zbytnio co w nim kupować.
Zastaliśmy taki widok.
Półki, półki i na wszystkich półkach to samo. Jak u nas za Komuny. :) 








Z rzeczy do zjedzenia " od ręki"to chyba tylko te chrupki kukurydziane. Zresztą okropne w smaku. :)
A tak to: olej, masło orzechowe, sól, cukier, miód, mydła.
Tak średnio, jeśli się nie ma swojego dostępu do kuchni. Europejczyk jest raczej zmuszony stołować się w restauracjach.


Miejscowi handlują raczej na bazarach. Bazary są wszędzie. zarówno w małych miasteczkach, jak i w wielkich miastach. I tu już możemy kupić wszystko co jest potrzebne.












Korzystamy, kupujemy, tak jak i miejscowi.
Sprzedawcy są bardzo mili. Nie nagabują! Ciężko nam się porozumieć, bo ich angielski jest dla nas czasami mało zrozumiały. Ale dajemy radę!




Jedyne czego NIE kupujemy to mięso!
Mięso nabywa się tylko na tragach. Mięso leży sobie na stołach i ...łazi po nim cała masa much. Czasami sprzedawca odgania gałązką muchy, ale...no kurde... musielibyście zobaczyć ten widok i poczuć ten zapach.
Nie. Mięso to jest coś, czego tutaj NIE kupujemy. Tu akurat nogi z kurczaków.




Próbowałam również nabyć coś na "szmatach". Nie udało się. Ale zasada, jak i u nas. :) Wyłożona masa szmat i babki sobie wyciągają z rąk, przebierają i wyłapują co lepsze kawałki. :)  Kobiety....tu akurat się dużo nie różniłyśmy. :)




Przy drogach jest też wiele malutkich sklepików oferujących podstawowe produkty.




Jak widać- idzie żyć! :) Ale jak to się mówi- szału ni ma.

W Afryce życie płynie powoli. Ludzie się raczej nie spieszą. Wszystko toczy się powoli, swoim trybem. Trzeba się nauczyć funkcjonować w takim stylu. My, europejczycy, żyjemy szybko! Czas to pieniądz! Ciężko nam było się tu odnaleźć na początku.
Często czekaliśmy długo. W zasadzie nie wiedząc nawet na co czekamy. :) I dlaczego. :)
Ale tak tu jest.
Żeby nie zwariować, trzeba wyluzować.
Na taksówkę się czeka. Czeka się w autobusie aż kierowca zechce ruszyć. Czeka się w każdym urzędzie! Aż urzędnik zechce przyjść, podejść, zainteresować się. I nie ma co nikogo poganiać, bo to NIC nie da. Na lotnisku czekaliśmy 45 minut na schodki. Bo są tylko 1 schodki do wysiadania z samolotu i były zajęte.

Tu akurat czekanie pod bankomatem. Kolejka długa. Bankomat wydaje tylko określoną, małą ilość gotówki, więc bywa, że jedna osoba 3 czy 4 razy wyjmuje pieniądze.
Bankomat powolny, łącza powolne.
Słońce, (tu zawsze jest słońce i gorąco) więc w zasadzie, to już się nawet przyzwyczailiśmy.
W tej kolejce staliśmy PONAD 2 GODZINY!!!
A najlepsze jest to, że w tym czasie taksówkarz czekał na nas w taksówce! Za darmo. Czekanie. Odwieczne czekanie. Wszyscy tu wiedzą, że się czeka i NIKT NIE MARUDZI.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz