Lczenie
Służba zdrowia w Afryce.
Jakaś jest. No bo jest. Ale patrząc na standardy, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, to można śmiało powiedzieć, że jednak jej- NIE MA.
W miejscowości Nkhata Bay pomocy w chorobie NIE uzyskamy. Do najbliższego szpitala jest ok 50-60 km. Dojedziemy tam, jeśli mamy kasę na taksówkę. A szpitale wyglądają tam tak, jak to Afryce mogą wyglądać szpitale. Nie byłam, nie widziałam. Ale wiedząc jak tam wygląda życie, łatwo to sobie wyobrazić.
Byłam na to przygotowana, więc zabezpieczyłam się przed wyjazdem jak mogłam. Zaszczepiliśmy się na : żółtą febrę, dur brzuszny i na wzw-a. Tyle mogliśmy. Nie szczepiliśmy się na wściekliznę, bo nam już było szkoda kasy.
A na malarię, której ryzyko złapania jest największe- szczepień nie ma!
W związku z tym poszliśmy wykupić jakieś porządne ubezpieczenie w PZU. Miła pani po zapoznaniu się z naszym planem podróży, powiedziała, że ma bardzo dobrą ofertę ubezpieczeniową. Fajnie. :) Kombinowała, kombinowała i zaproponowała nam ubezpieczenie za 200 zł na 2 osoby na cały wyjazd.
Eeeee.....ja się bardzo cieszę, że zapłacę za ubezpieczenie tylko 200 zł, ale eeee..... nie chce mi się wierzyć, że za tę cenę przyleci po mnie helikopter kiedy będę leżała ze złamaną nogą w wiosce w górach.
No nie. Pani przyznała, że helikopter nie przyleci. Musze się sama dostać do szpitala i tam już "wszystkim się zajmą". Hm...ale ja się pytam- KTO się zajmie? Pan Murzyn lekarz, który ma stary sprzęt, albo tego sprzętu nie ma i leków na przykład też nie ma? No...pani próbowała mi tłumaczyć, że mam wtedy dzwonić na infolinię i gadać z kimś z kraju, kto gada po angielsku i dogada się z Murzynem Lekarzem.
Ta....teoria. W praktyce to ja teraz wiem, że łączności też często nie ma. A Murzyni po angielsku mówią niewyraźnie i w ogóle....co też może ustalić Pan od ubezpieczeń z telefonu? Helikopter po mnie przyślą do tego szpitala, kiedy będę tam leżała nieprzytomna z zapaleniem mózgu i gorączka 40 stopni? I mnie zabiorą do kraju na leczenie? Za te 200 zł?
Nie chce mi się w to wszystko wierzyć.
Więc zapobiegawczo oświadczam w pracy koleżankom, żeby w razie czego nie żałowały kasy, tylko robiły na mnie zrzutkę i wysyłały helikopter a ja zwrócę po powrocie. ;)
Ubezpieczenie pies trącał- tak to czuję.
Więc nastawiam się TYLKO NA SIEBIE i pomoc Doroty na miejscu. Liczę, że jakby co, to ona wszystko ogarnie.
Tak więc jak mówiłam- liczę głównie na siebie. Jestem lekarzem. Co prawda psychiatrą i wiele rzeczy już nie pamiętam, ale podstawowe umiejętności i wiedzę posiadam.
Tyle, że na logikę- co mi po wiedzy, jeśli nie będę miała leków. Nic.
Tak więc mój cel- zgromadzić odpowiednią ilość wszystkich leków, które mogą mi się przydać!
Szykowałam się ze 3 m-ce.
- mam leki na biegunkę, takie hamujące biegunkę. Mam i antybiotyki na biegunkę bakteryjną. Mam elektrolity do nawadniania. Mam przeciwwymiotne.
- mam antybiotyki na zakażenia bakteryjne. Czy skórne, czy oddechowe. Ok. Wzięłam 2 rodzaje.
- mamy Malarone. Łyka się toto co dzień rano i jest szansa, że zapobiegnie to rozwojowi malarii, albo spowolni objawy, albo złagodzi przebieg (drogie w cholerę, ale to jedyne leczenie w razie tej strasznej malarii)
- mamy maść na skaleczenia, coś do odkażania, maść na urazy, plastry, bandaże itp
- mamy przeciwbólowe i przeciwgorączkowe- różne, dużo, żeby starczyło
- zdobyłam leki na odrobaczenie, kosmiczne takie, z Egiptu, zakazane w Unii, ale ponoć super skuteczne. Tłuką podobno wszystko. Te zostawiam w domu. Zjemy sobie po powrocie
- postanowiłam zabrać zestaw przeciwwstrząsowy. Adrenalina, atropina, sterydy dożylne. Wiele ampułek. Skoro planuje wkłuwać się w żyłę, to mam i igły i strzykawki. Nawet wenflon wzięłam, choć zakładałam go chyba sto lat temu na stażu jakimś po studiach. Ale wzięłam! Głupio by było, żeby mi mąż umarł po ugryzieniu węża. Kartkę napisałam mężowi, jak ma mi podawać te ampułki, gdyby to nie jego, ale mnie ten wąż ujebał.
- wzięłam leki wziewne, bo miewam ostatnio problemy z obturacją oskrzeli. Głupio byłoby się dusić w Afryce z powodu braku sterydu wziewnego czy betamimetyku. Mam więc wszystko.
-mam przeciwalergiczne w tabletkach
- mam swoje hormony tarczycy
Uf.....więcej nie dam rady zabrać, bo pomyślą, że coś przemycam albo narkomanem jestem. Najchętniej to wzięłabym płyny do puszczenia kroplówki i Mannitol na odbarczenie obrzęku mózgu....
Wiem. Histeryzuję. Wiem. Jestem typem histeryka hipochondryka. Nic na to nie poradzę. Taka jestem.
Tu część mojego arsenału.
I wiecie co?????
Dopadło nas uwaga, uwaga- PRZEZIĘBIENIE !!!!! W Afryce !!!
I uwaga, uwaga- czy szanowna pani doktor wzięła coś na zwykłe przeziębienie wirusowe ???
NIE !!!
:) :) :)
Miałam tylko Ibuprom lub Apap z tego co by się nadawało!
A marzyliśmy oboje o jakimś Fervexie na noc. Albo o Ibupromie Zatoki, który by nam odetkał zatkana nosy. Albo o tabletkach hamujących katar !!
NIC !! Nic takiego nie miałam. :)
3 dni męczyliśmy się z zatkanymi nosami, z okresowo lecącą wodą z nosa, z uczuciem zatkanych zatok, z poceniem na maksa w nocy i osłabieniem.
PRZEZIĘBIENIE!
Więc zanim weźmiecie coś na ukąszenie węża i zanim zapakujecie wenflony, upewnijcie się, że macie spakowane coś na przeziębienie! :)
A przeziębić się wcale nie jest trudno!
Gorąco! Pot po tyłku leci. A tam po tyłku...czujesz, że calutka koszulka jest mokra, ty pod spodem mokra, koszulka się klei jak na zawodach Miss Mokrego Podkoszulka. Włosy długie, więc jak się spocą, to mokre mocno.
I kiedy nagle poczujesz chłodny wiatr, bo akurat chmury zasłoniły słońce, to co robisz? Nadstawiasz się nad ten cudowny chłodny wiatr i czujesz, że żyjesz! Przez chwilę.
Bo następnego dnia leci ci z nosa.
Na przyszłość-Leki na przeziębienie i KONIECZNIE SUSZARKA DO WŁOSÓW !! Dałabym się zabić tam za suszarkę. I to nie raz. Włosy mokre miałam po kilka razy dziennie. I schnąć se musiały na słońcu i na wietrze. Następnym razem nie ma głupich- pakuję suszarkę do Afryki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz