wtorek, 9 lipca 2019

Kogut nasz wróg.


Jak to z kogutem było.....
Jak już pisałam, po kilku dniach mieszkania w Majoka Village ( ośrodku dla europejczyków) , przenieśliśmy się z mieszkaniem do Open House. W celach oszczędnościowych. To co zaoszczędzimy na wynajęciu domku, oddamy Fundacji na życie.
Jak już pisałam ( a może i nie) brat aYotamu zrobił specjalnie dla nas łóżko! Mieliśmy okazje oglądać jak je budował. Zresztą...nie chwaląc się zbyt mocno, to robił je naszymi narzędziami! Tymi, które wcześniej wysyłaliśmy mu w paczkach. :) 














No i kiedy łóżko było już gotowe, a materac kupiony, nie pozostało nic innego jak się przenieść do Open House.
Dorota ofiarnie oddała nam swój pokój. Super! Tyle, że okno wychodziło tuż na kurnik. :)
W kurniku mieszkał kogut z liczną rodziną- żonami kurami banda kurczaków.








Za dnia do kurnika podstawia się drabinkę, po której towarzystwo schodzi na dół i zajmuje się swoim drobiowym życiem. Nocami trzeba toto wyłapać i zamknąć w kurniku, żeby nic towarzystwa nie zeżarło.

I tu się robił problem.
W Malawi słońce zachodzi już ok 17:00. Po prostu zaczyna się robić ciemno i jakoś tak około 18:00 bez latarki ani rusz. 
Za to rozjaśnia się ok 6:00 rano. I teoretycznie, taki kogu powinien też się budzić o tej 6:00, prawda?
Teoretycznie.
Kogut tego nie wiedział i co dzień od 3:00 w nocy zaczynał już drzeć dzioba w tym kurniku.

Jesssu! Naprawdę nie idzie spać, kiedy taki dekiel co chwilę się drze!
Masakra!
Ile razy ja nie wstawałam i nie waliłam z ten kurnik! Kilka razy nawet im otworzyłam drzwiczki i podstawiałam drabinkę, żeby se wyszły w cholerę ( najwyżej je coś zeżre!) Nic to nie dawało! I tak nie wychodziły! Podobno są ślepe w nocy i słabo widzą.
Kurde...to jeśli słabo widzą, to PO CO DRĄ RYJA? Znaczy się...dzioba?


Planowaliśmy już nawet morderstwo.
Śmialiśmy się, że powiemy, że "Big white man need meat! Big white man want chicken for dinner!".
No ale....jednak nie mieliśmy sumienia.
Kogut przeżył!


A że jest jakiś upośledzony, to chyba widać, prawda?
Np tutaj...nikt mu nie kazał tam się wciskać! Sam wlazł!




Przez głupiego koguta, miałam okazję porobić zdjęcia sprzed świtu w Afryce. Bo od 4:30 zwykle już nie spałam. Piłam kawę, jarałam fajki, pisałam na fejsie relacje i czekałam na dzień. 



   



A rano....toaleta, pranie i te sprawy. :)  Przypominam, że oszczędza się tu wodę. Więc i mycie i pranie i zmywanie to tak...oszczędnie, oszczędnie. :)



 






2 komentarze:

  1. Koguty tak mają :) Ja mam tych drani średnio 15 sztuk (nie mam serca ubijać idiotów), i oni drą się już o 2 w nocy. Na domiar złego część śpi w kurniku, a część na drzewach (3 metry nad ziemią), i między grupą nadrzewną a kurnikową toczą się długie wymiany "kukuryków" przez całą noc :D

    Koza Bez Powroza (czytam na raty od kilku dni, i mam tysiąc różnych uczuć na minutę. Cieszę się, że piszesz
    tego bloga i robisz to, co robisz. Jak tylko będę mogła, to znów przeleję trochę kasy na Malawi!).

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając uśmiecham sie sama do siebie, szkoda że w pracy i ludzie dziwnie patrzą. ;)

    OdpowiedzUsuń